When the Main Bottom Becomes the Yandere Top — rozdział 1

Odgłos sapania

Biegłem po gęstej trawie, gdy to wokół panowały niezmącone ciemności. To była cicha noc. Kamyczki boleśnie wbijały się w moje bose stopy, ale nie mogłem się zatrzymać. Czułem się oszołomiony. Może z powodu nieopuszczającego mnie zdenerwowania. Miałem zawroty głowy i czułem jak ogarnia mnie senność. Każdy krok potęgował ból głowy, która wydawała się zaraz móc eksplodować z powodu niedoboru tlenu.

Niemniej jednak musiałem uciekać.

"Zostań ze mną na zawsze."

To były jego słowa. Utrzymując mnie pod swoją kontrolą, umieścił mi na szyi swój znak. Chociaż choker znikł, to wciąż czułem, że coś krępuje moją szyję. To niebo... Czarne jak pióra kruka... Przypominało go. W końcu, pomimo zamglonego spojrzenia, ujrzałem w oddali drogę. Jeszcze tylko trochę... Tylko trochę i będę mógł uciec z tego więzienia. Tak wtedy myślałem.

"Mówiłem ci, że masz nie wychodzić nocą. To niebezpieczne."

Uroczy głos, który niegdyś ciągle mi towarzyszył. Był taki delikatny... Oczarowywał mnie. Nagle smukłe i chude palce, chwyciły za kołnierz mojej koszuli.

"E-Evan... Sądziłem, że śpisz..."

"Jak mogłem dalej spać, gdy robisz coś tak interesującego?"

Tuż za mną stał piękny, stoicki i schludny mężczyzna. Uśmiechnął się, gdy nasze oczy się spotkały. W jego czarnych jak smoła źrenicach odbijałem się ja. Był mniejszy ode mnie, ale psychicznie z łatwością mnie przytłoczył. Wystarczyło użyć tylko nieco siły... Mógłbym go odepchnąć, ale nie potrafiłem.

Jego ręka powoli przesunęła się w dół, pełznąc niczym robak. Drzałem, oswajając się, gdy inni wpatrywali się w moje szerokie ramiona i ładnie zarysowane mięśnie pleców. Błoto przylepiło się do mojego całego ciała.

"Ach...!"

"Witaj... Wiesz czego najbardziej nienawidzę?"

Moje przerażenie odbijało się w jego ciemnych, dominujących tęczówkach. Zimny, ostry i dominujący top yandere, którym miałem być... Byłem przestraszony. Zadrżałem, pokryty brudem i przełknąłem strach oraz podniecenie. Robiłem to na siłę i za każdym razem moje złotożółte oczy błyszczały od łez.

Jęknąłem, gdy jedno z moich ramion uderzyło o drzewo. Stał nade mną, gdy to leżałem bezwładnie i nawet na moment nie pomyślał, aby przestać. Jego ręka spoczęła na moich bosych, pokrytych zadrapaniami stopach. Gwałtownie chwycił za moją kostkę.

"Chwil, gdy chcesz mnie zostawić."

Nie powinno tak być. Główny bottom, którego znałem, nie był taką osobą! Co poszło nie tak? Gdy mrowiło mnie ciało, mogłem myśleć jedynie o jego pięknym uśmiechu i...

"Złapałem cię."

...tych słowach.

***

"Moje włosy wciąż są srebrne, huh..."

I tego dnia moje srebrne włosy lśniły wręcz nierealistycznie. To z powodu ich koloru. I nie, to nie jest jest powieść fantasy. Jednak twarz spod nich również nie wydawała się być realistyczna. Wyraziste, złote tęczówki podobne do źrenic ptaków drapieżnych oraz wysoki nos. Przez nieco ponurą oraz kamienną twarz wyglądałem jak najchłodniejszy i najprzystojniejszy mężczyzna na świecie. Gdy skupi się wzrok bardziej, zauważalne stawało się umięśnione ciało. Mięśnie były twarde. Nie wyglądało to przesadnie, a raczej dobrze, wywoływało za to poczucie apodyktycznej siły.

Z której strony by nie spojrzeć, jestem topem yandere.

"Ech..."

Mogłem jedynie westchnąć. Tak, to byłem ja. Przeniosłem się do powieści BL jako główny top! Chciałem szczęśliwie umrzeć. Mógłbym mieć uroczy związek, ale nie, ze wszystkich powieści BL, do których dotarłem w internecie, musiało paść akurat na tę. Najgorsze jest to, że jestem najbardziej szalonym i bogatym topem.

Uniwersytet w powieści przyjmował tylko dzieci z zamożnych rodzin. Potomkowie z tych rodzin po osiągnięciu odpowiedniego wieku zostaną tu przyjęci, aby móc wykształcić ich na następców rodziców na scenie społecznej. Dlatego przykładano tak wielką uwagę do zarządzania studentami. Dokładniejszym by było nazwać to miejsce "szkołą specjalizującą się w kształceniu dziedziców". Prawdopodobnie tak właśnie czuję się człowiek w szkole wojskowej.

Drugi główny bohater oryginału, Evan Pristin, był studentem pierwszego roku, który w ogóle nie pasował do tej szkoły. Jego sytuacja rodzinna nie była dobra, a więc nie powinien móc się tutaj zapisać. Jednakże Evan dzięki swojemu niezwykłemu umysłowi zdobył najwyższy wynik podczas egzaminów wstępnych. Główny bottom nie był dobry w rozmowie, ale i tak przyciągał innych. Dla mnie, Haila Verde, Evan byt miłością od pierwszego wejrzenia. I do tego momentu było to całkowicie w porządku.

Jedynym problemem było to, że główny top, Hail, to prawdziwy sukinsyn. Hail Verde dręczył Evana przez swoją pokręconą miłość, a na końcu porywa go i więzi. Historia kończy się uwięzieniem Evana przez Haila i ofiarowaniem mu wszystkiego, co miał.

[Nigdy mi nie uciekniesz.]

To była jedna z głównych kwestii tego yandere. To była naprawdę absurdalna i oklepana historia. Byłem wkurzony, kiedy przeczytałem zakończenie. Na szczęście przeniosłem się tutaj, nim zaczęła się pierwotna historia.

Postanowiłem. Nie będę zachowywał się jak w oryginale. Zacisnąłem pięści i zacząłem obiecywać sobie kilka rzeczy. Nigdy nie zrobię niczego, co zrobiłby top yandere, więc zdystansuję się od Evana Pristina. Dokładnie. Muszę trzymać się od niego z daleka. Ale... Od czego zacząć? Kiedy w końcu się opamiętałem, nie mogłem już uciec od Evana. Po raz pierwszy zobaczyłem go podczas ceremonii otwarcia, gdy to kwiaty wiśni kwitły wspaniale. Elegancka sylwetka, piękna twarz, zadbany wygląd, guziki zapięte aż do szyi... Już pierwszego dnia przykuł uwagę. Patrzyłem na niego przez moment oczarowany. Jedyny przyjaciel, jakiego miałem po transmigracji, Carmen, szepnął mi do ucha.

"Wow... Przysięgam, że ten dzieciak jest na serio ładny. To on, co nie? Evan Pristin, ten, który zdał ten głupi egzamin wstępny z najlepszymi wynikami."

"Owszem..."

Nawet ja bym dał wiarę, że był lalką, a nie człowiekiem. Jak ktoś mógł być aż tak piękny? Sam nie wyglądałem zwyczajnie, ale on był poza skalą. Gapiłem się na Evana, aż nasze spojrzenia nagle się spotkały. Jego czarne oczy, które wydawały się skrywać w sobie całą ciemność świata, były skierowane na mnie. Chociaż trwało to zaledwie chwilę i tak się wzdrygnąłem. Widziałem w tym jednym spojrzeniu, że był mi przeznaczony. Czy to właśnie nazywają losem?

Wtedy wpadłem na głupi pomysł. Evan odwrócił głowę, jakby to, co miało miejsce, było tylko złudzeniem. W jego spojrzeniu pojawił się cień. Wyglądał martwo... Co mam zrobić? To...

"Heil! Heil!"

"H-Hę?! Dlaczego mnie wołasz?"

"Dlaczego tak się na niego gapisz?"

Carmen uśmiechnął się znacząco, szturchając mnie w ramię. Nie ma mowy... Czy on...?

"Zakochałeś się w nim?"

"Nie! Nie zakochałem się w nim!"

"Idioto! Dlaczego krzyczysz?!"

Carmen zaraz zakrył mi usta, chcąc mnie uciszyć. Kiedy odzyskałem zmysły, przeszywało nas już spojrzenie innych. Tu i tam słyszałem szepty.

"Czy to Verde?"

W pośpiechu opuściłem głowę i udawałem, że niczego nie zauważyłem. Kolejny raz zobaczyłem twarz Evana, gdy to schodził ze sceny. Nie mogłem zapomnieć melancholii, którą wcześniej wyczytałem z jego twarzy. Nie potrafiłem również oderwać wzroku od sceny. Minęło ledwie kilka godzin nim ponownie go zobaczyłem. W sali wykładowczej jego wyznaczone miejsce znalazło się obok mnie. Nie sądziłem, że tak szybko go spotkam. Cóż, nie powinno mnie to dziwić, w końcu jesteśmy głównymi bohaterami. Zresztą, cała historia zaczyna się wraz z początkiem szkoły.

Szedłem niczym robot i ledwo zdołałem zająć miejsce. Zaniepokoiłem się czarnym kształtem obok mnie. Pomimo moich obaw, Evan nie wydawał się mną zbytnio zainteresowany. W końcu zawsze otaczali go inni studenci. Był w końcu nowicjuszem, który wszedł do szkoły wypełnionej dziećmi z znamienitych rodzin i posiadał jedynie swoje stopnie. Krążące plotki mówiły, że jego rodzina jest biedna, a co gorsze, że jest sierotą. Po tym jak Evan stał się rozpoznawali, ludzie próbowali go poznać. Zarówno ci, którzy czuli do niego coś pozytywnego, jak i ci, którzy mu zazdrościli bądź pożądali.

Położyłem się, udając, że śpię, gdy tak naprawdę nasłuchiwałem rozmów Evana z innymi.

"Zaprzyjaźnijmy się, Evan!"

"..."

"Chcesz zjeść ze mną lunch?"

"Nie."

"Wyjdźmy gdzieś razem."

„Nie chcę".

Jego jednolite, obojętne i wręcz mechaniczne odpowiedzi były dokładnie takie jak opisano w powieści. Hail Verde w oryginalne zainteresował się Evanem bardziej z powodu jego postawy niż niewinnego wyglądu. Pristin jednak również w sposób brutalny odrzucił Haila.

Mimo wszystko naprawdę jest bardzo ładny. I te długie rzęsy oraz smukła twarz. W momencie, gdy podziwiałem twarz chłopaka, spotkałem jego oczy. Zawstydzony, że zostałem przyłapany na sekretnym zerkaniu, rzuciłem ku niemu tylko słowo.

"Cz-Cześć."

Ach! To zabrzmiało dziwnie. Zupełnie jakbym był zagorzałym fanem, który spotkał idola. Serce bilo mi głośno i czułem, jak się rumienię, Evan powoli odwrócił głowę w moją stronę. Jego oczy wypełniało zaskoczenie.

"Cześć..."

Następny rozdział

Komentarze

Popularne posty