When the Main Bottom Becomes the Yandere Top — rozdział 3

"Evan. N-Nasze usta się dotknęły."

"Tak? Naprawdę nie zauważyłem."

"Gdybyś tylko mógł trochę cofnąć rękę... Eek!"

"To niebezpieczne. Chodź tu."

Evan ruszył ręką, uśmiechając się uroczo. Pośpiesznie nabrałem powietrza do płuc, gdy jego palce dotknęły mojego kręgosłupa. 

"Skup się. Jeśli zrobisz to w ten sposób…"

Unikałem jego spojrzenia, ale czułem to. Jego czarne oczy wpatrywały się we mnie w skupieniu. To one były powodem, dla którego nie mogłem nic z siebie wydusić na temat naszej bliskości w ostatnich dniach. Oczy Evana mówiły "Nie wiem, o co ci chodzi". 

Na początku tak nie było. Zachowywał dystans odpowiedni dla normalnych współlokatorów i przyjaciół. Ale teraz... Splatanie dłoni, stykanie się nóg dla zabawy albo nagłe ocieranie się o siebie ust. Na początku myślałem, że reaguję przesadnie. Ale te wypadki zdarzały się kilka razy dziennie.

„Dobrze!”

Potem jego ręce owinęły się wokół mojej talii i przytuliły mnie mocniej. Czując, jak temperatury naszych ciał ze sobą kontrastują, z moich ust umknął dziwny dźwięk. Z zaskoczenia zerwałam się na równe nogi. Krzesło spadło na ziemię, wydając głuchy łoskot.

"Co się stało? Nie czujesz się komfortowo?"

"Uhm… Och, przypomniałem sobie, że obiecałem spotkać się z Carmenem."

To nie była prawda, ale musiałem coś wymyślić. Nie sądziłem, abym mógł to dalej znieść. Evan przyjrzał mi się uważnie, a po tym prychnął. Lekko uniósł kącik ust, zupełnie jakby wiedział, że kłamię. Gdy przełknąłem ślinę, miałem wrażenie, że odbija się to echem. 

"Naprawdę musisz się z nim spotykać?"

"T-tak. Myślę, że powinienem iść n- Ugh!"

"Twój krawat jest luźny."

Poczułem duszności. Zmarszczyłem brwi, czując, jak krawat zaciska się wokół mojej szyi, gdy to Evan go pociągnął. Moje barki zesztywniały, ponieważ moja głowa była ciągnięta w dół. Widziałem każdy szczegół jego pięknej twarzy.

"Zawiążę to dla ciebie."

Gdy szeptał, brzmiał bardzo słodko. Miał piękne ręce, które rozluźniły mój krawat, po czym zawiązały go ponownie. Obserwowałem go z roztargnieniem, zapominając się poruszać. Nie śpieszył się. Za każdym razem, gdy materiał otarł się o moje obojczyki, drżałem. Gdy dotykał mnie tak delikatnie, sekundy stawały się godzinami. 

"Jesteś bardzo ciepły. Masz gorączkę?"

"N-nie mam... Gorączki…"

"Twoja twarz jest również czerwona."

Zimna dłoń uniosła się do mojego czoła. Zarumieniłem się jeszcze bardziej. Od kiedy moje ciało było tak wrażliwe? Nie... To on jest powodem. Evan jest taki ładny i jest dokładnie w moim typie, więc…

"Nie idź dziś nigdzie. Zostań po prostu ze mną."

"A-Ale..."

Mam wrażenie, że tego nie wytrzymam.

"Chcę zostać z tobą dłużej."

Jego szepczący głos był słodki. Zapomniałem nawet o krawacie i po prostu wpatrywałem się w niego tępo. Okolice jego oczu lekko się zaczerwieniły, przez co teraz wyglądał niewinnie i nieśmiało. 

Tylko gdzie, do diabła, popełniłem błąd? Najwyraźniej starałem się zachować dystans. Miałam się z nim tylko przyjaźnić.

W końcu Evan i ja kontynuowaliśmy naukę. Jednak ani jeden fragment tego, co powtarzaliśmy, nie został w mojej głowie. Wszystko, co pamiętałam, to słodki głos Evana i temperatura jego ciała, gdy trzymał się blisko mnie.

***

Z powodu spotkania samorządu uczniowskiego Evan poszedł do szkoły szybciej. Już dawno nie jadłem śniadania bez niego. Przetarłem zaspane oczy i ziewnąłem. Miałem sztywne ramię i byłem oszołomiony. To był okropny stan, który był winą Evana. 

Zeszłej nocy nie mogłem zasnąć, ponieważ Evan wszedł do mojego łóżka, mówiąc, że nie może spać. Przytulał się do mnie przez sen, a ja nie potrafiłem go obudzić. Brak snu zaowocował obolałym ciałem. Wrażenie jego włosów łaskoczących mój kark i uczucie obecności za moimi plecami wciąż było bardzo żywe. 

Czy przyjaciele z powieści BL są tak blisko?

Oryginalny Hail nigdy nie miał bliskich przyjaciół i przez długi czas po transmigracji nawet nie wychodziłem, bo próbowałem uciec od rzeczywistości. Nie mogłem wiedzieć, że to był poziom skinship przyjaciół w powieściach BL.

Pusto patrzyłem, jak Carmen przeżuwa przede mną kanapkę. Był taki beztroski, huh. Wtedy nagle wpadłem na pewien pomysł. O tak, on też jest moim przyjacielem.

"Carmen."

"Tak? Co tam?"

"Czy możesz... zrobić coś ze mną?"

Carmen przechylił głowę, kiedy szedłem za nim. Po chwili owinąłem rękę wokół jego talii. Czubkami palców mogłem wyczuć maleńkie mięśnie ćpuna fitness. Z jakiegoś powodu wydawał się mi brudny. W tym samym czasie, gdy zmarszczyłem brwi, Carmen, który jadł kanapkę, nagle ją wypluła. Niestety, moja twarz też oberwała.

"Ej! To obrzydliwe!"

Chusteczką wytarłem całe jedzenie, które bezlitośnie wypluł. Naturalnie zmarszczyłem brwi. Carmen był blady. Po chwili zamknął oczy i krzyknął tak głośno, jak potrafił. 

"Ty ty ty…!"

"Co?"

"Pragniesz jedynie mojego ciała, prawda?! Ty zboczeńcu!" 

"Szalony dupek."

Niech je i się zamknie. Chwyciłem chleb z talerza i wepchnąłem go do jego ust. Mmpf! Krzyknął coś, ale całkowicie go zignorowałem. Moje ciało, które rumieniło się, gdy Evan go dotykał, teraz było zimne.

Nagle straciłem apetyt. Potarłem dłonią ciało Carmen. Nawet nie pomyślałam o rozluźnieniu moich zmarszczonych brwi.

„Robisz coś dziwniejszego, więc dlaczego, do diabła, nazywasz mnie szalonym dupkiem, draniu?!”

Przyjaciele tego nie robią, nawet jeśli jest to powieść BL. Dlaczego w takim razie Evan to robi? Zignorowałem wrzeszczącego Carmena i rozmyślałem. Odpowiedzi jednak nie odkryłem. 

***

W sali wykładowczej było pusto. Spojrzałem na zegarek, stwierdzając, że do rozpoczęcia lekcji zostało jeszcze sporo czasu. Evan zaraził mnie wczesnym wstawaniem. Było tu tak cicho, a miejsce obok mnie świeciło pustką. Dotknąłem miejsca mojego współlokatora i poczułem gładkość drewna. Moje serce powoli się uspokajało pod wpływem chłodu, ale wtedy pojawił się on. 

"Hail."

"Och, jesteś wcześnie, Evanie. Mówiłeś, że musisz coś zrobić w radzie."

"Właśnie skończyłem i od razu przyszedłem. Czułem, że na mnie czekasz."

Szybko zdjąłem rękę z jego krzesła. Moja twarz płonęła na myśl, że moje najskrytsze uczucia zostały odkryte. O dziwo, kiedy stałem przed Evanem, moje uczucia wydawały się mi obce. Pośpiesznie otworzyłem jeden z moich podręczników. Czułem jego ciepło obok.

"Jadłeś?"

"Tak, całkiem sporo."

Chociaż połowa wylądowała w ustach Carmena to i tak zjadłem. Evan wpatrywał się we mnie z podniesionym podbródkiem. Jego włosy zakołysały się, podążając za przechyleniem głowy.

"Ja nic nie zjadłem."

"Dlaczego? Czy byłeś aż tak zajęty?"

"To dlatego, że za tobą tęskniłem."

Zarumieniłem się, słysząc, co powiedział. On sam był jednak tak bardzo spokojny. Skryłem twarz za książką, udając, że jestem na niej skupiony. Evan cicho zachichotał.

"Hail, książka jest do góry nogami."

Moje uszy zaczerwieniły się.

Zadrżałem, czując, jak jego smukłe palce pieszczą moją małżowinę. Miejsce, w którym dotknęła ręka Evana, paliło. Palce Evana naciskające na mój miękki płatek powoli powędrowały w górę, podążając za mięśniami szyi. Zanim się zorientowałem, jego ręka pogłaskała mnie po głowie, zaskakując mnie. Nikogo nie było w pobliżu, ale wciąż byłem czujny. Znów przypomniałem sobie jego usta, które mnie dotykały, kiedy pomagał mi się uczyć.

"T-Twoja ręka, czy możesz…"

"Hmm?"

Spojrzał na mnie niewinnymi oczami. Mimo to musiałem mu powiedzieć, co chciałem. Otworzyłam usta, starając się na niego nie patrzeć.

"Czuję, że zbyt często mnie dotykasz, więc…"

Evan przechylił głowę z szeroko otwartymi oczami. Widząc jego ukazującą brak zrozumienia reakcję, czułem, że zaraz eksploduję z emocji. Jego ręka wciąż znajdowała się z tyłu mojej głowy, bawiąc się. Na ustach Evana pojawił się znaczący uśmiech.

"Nie sądzę tak."

"I-inni mogą pomyśleć o czymś dziwnym, jeśli to zobaczą..."

"Dlaczego?"

"B-Bo... To nie jest coś, co robisz z przyjaciółmi, a raczej..."

Zamilkłem, obserwując jego twarz. Widząc jego uśmiech, odczuwałem coraz to większą presję. Ze strachu, że coś się stanie, jeśli szybko nie powiem tego na głos, zmusiłem się do kontynuowania. 

"Z kochankiem."

Evan roześmiał się głośniej na słowo „kochanek”, które udało mi się wypowiedzieć na głos. Jego oczy złożyły się w kształt półksiężyca, wyglądając na zadowolonego. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego się śmiał. Ale skoro już to powiedziałem, powinien wszystko zrozumieć. I tak mnie zaskoczył.

"Podoba mi się ten pomysł."

Przez chwilę wątpiłem we własne uszy. Nie mogłem nic powiedzieć ze zdziwienia. Nie mogłem odgadnąć intencji Evana.

Podoba mu się? My będący kochankami... Zastanawiałem się nad tymi słowami w oszołomieniu, ale szybko zamknąłem usta. Bez słowa wygładziłem rękawy.

"Myślę, że to o wiele lepsze i piękniejsze niż przyjaźń." 

Evan przeczesał swoją grzywkę. Wcześnie rano w pustej sali jego czarne włosy lśniły jaśniej niż poranne słońce. Jak liście falujące na letnim wietrze. Podobnie, jak wtedy, gdy zobaczyłem go po raz pierwszy, poczułem coś dziwnego w sercu.

Jego spokojne, czarne oczy były skupione na mnie. Nie było nic więcej. Były jak ciemna dziura o bezdennej głębi, a ich nacisk sprawił, że szybko odwróciłem głowę. 

"Kochankowie... Oznacza to, że jesteś mój."

Rozdział 4

Komentarze

Popularne posty